Od kiedy tylko zaczęłam "The atlas six" wiedziałam, że czas, w którym ją czytam ma niesamowite znaczenie w tym jak odbieram jej atmosferę. Jesień perfekcyjnie wpasowała się w klimat dark academia, który się tam pojawia.
Zdecydowanie bardziej wciągają mnie książki, w których ukazane jest więcej perspektyw niż tylko jedna, ponieważ lubię znać myśli każdego z bohaterów. Ta pozycja była dla mnie wręcz doskonała pod tym względem. Mimo, że było tych perspektyw aż sześć perspektyw to bardzo płynnie i przyjemnie przechodziło się z jednej na drugą.
Sama fabuła od początku mnie zaintrygowała. Zawiła historia i tajemnice Towarzystwa Aleksandryjskiego sprawiły, że miałam ochotę połknąć tę książkę na raz, aby jak najszybciej się rozwiązać związane z nim zagadki. Akcja była nieco powolna, ale budowała ogromne napięcie.
Prawie nigdy nie mam tak, że zaraz po przeczytaniu stwierdzam, że książka jest moją ulubioną. Ten przypadek jest jednak wyjątkowy, bo właściwie już pod sam koniec wiedziałam, że ta książka jest dla mnie 11/10.